• Skuteczna rehabilitacja

SPOSTRZEŻENIA WŁASNE W PRZYPADKU MASOWEGO EXODUSU LUDNOŚCI NA PRZYKŁADZIE ORGANIZACJI I PRACY W OBOZIE UCHODŹCÓW W BATNODZE NA TERENACH BYŁEJ JUGOSLAWII

Z Oddziału Urazowo-Ortopedycznego 7 Szpitala Marynarki Wojennej w Gdańsku Oliwie.

Kmdr por.lek.Tadeusz Rocławski

25.06.1991r. proklamowano niepodległą Słowenię i Chorwację. Był to początek interwencji zbrojnej armii federalnej w Słowenii. 3.07.91r. Doszło do starć między Serbami a Chorwatami w Chorwacji. Mimo starań ze strony ONZ oraz EWG następowała eskalacja działań wojennych. Na posiedzeniu „stałej konferencji” w sprawie b.Jugosławii w Genewie w 1992r. zapadła decyzja o rozmieszczeniu 23 tys. żołnierzy ONZ na prośbę Serbów. Od kwietnia 1992r. zaczął pełnić służbę w Krainie, samozwańczej republice serbskiej,polski batalion składający się z 866 żołnierzy oraz 30 policjantów i 14 obserwatorów. Z czasem liczba żołnierzy polskich doszła do 1200. W skład polskiego batalionu wchodziło: dowództwo + grupa sztabowa, logistyka, saperzy stacjonujący w miejscowości Sluńj oraz 6 kompanii piechoty. Trzy rozlokowane na granicy chorwacko-kraińskiej, dwie na granicy kraińsko-bośniackiej i jedna przy dowództwie batalionu.

Służba zdrowia batalionu składała się: z dowódcy-szefa służby zdrowia i plutonu medycznego znajdującego się przy dowództwie batalionu. W skład plutonu medycznego wchodził: internista, chirurg, stomatolog, dwóch sanitariuszy zawodowych /szef zaopatrzenia medycznego i szef Izby Chorych/ oraz żołnierzy służby nadterminowej-sanitariuszy i kierowców samochodów sanitarnych. Pluton medyczny miał rozwiniętą Izbę Chorych , gdzie leczono żołnierzy kompanii.

W przypadku konieczności przeprowadzenia poważniejszych interwencji chirurgicznych czy internistycznych pacjenta ewakuowano do MASH rozwiniętego przez Amerykanów w Zagrzebiu.
Ponadto każda kompania miała lekarza i kierowcę-sanitariusza. Zadaniem służby zdrowia była profilaktyka i udzielanie pomocy żołnierzom naszego batalionu oraz żołnierzom z innych kontyngentów, a dopiero w drugiej kolejności miejscowej ludności.

jugoslawia2Od 20 lipca 1994r. do 9 czerwca 1995r. byłem lekarzem 6 kompanii piechoty stacjonującej w miejscowości Maliewac na granicy kraińsko-bośniackiej. Sąsiadowaliśmy z miasteczkiem Velika Kladusza zamieszkałym przez zbuntowaną ludność muzułmańską pod dowództwem Fikreta Abdicza. Żołnierze z mojej kompanii pełnili głównie służbę obserwacyjną na granicy kraińsko-bośniackiej wystawiając poza kompanią dwa punkty plutonowe i trzy posterunki drużynowe. Służba zdrowia, podobnie jak w kraju , borykała się z zaopatrzeniem. Formalnie składane do Zagrzebia wnioski na leki, materiały opatrunkowe i sprzęt musiały być akceptowane przez Centrum z Nowego Jorku. Trwało to miesiącami, a tymczasem brakowało dosłownie wszystkiego. Częstym był obrazek powracającego z urlopu lekarza dźwigającego pełne torby materiałów opatrunkowych i najpotrzebniejszych lekarstw. Wielokrotnie lekarze kompanii pełnili rolę lokalnego pogotowia ratunkowego, ponieważ byli jedynymi w promieniu wielu kilometrów. Miejscowa ludność była różnie usposobiona. Psychoza wojenna zmienia ludzi nie do poznania. Wielu nadużywa alkoholu, w każdej chwili istnieje niebezpieczeństwo, szczególnie na drogach. W Krainie na obszarze porównywalnej do większego naszego województwa było udokumentowanych około 2 mln min, drugie tyle, jak mawiali miejscowi „wojnicy”, było rozłożone bez dokumentacji.

ONZ powstała w 1945r., na mocy umowy zwanej Kartą Narodów Zjednoczonych, mająca na celu zapewnienie bezpieczeństwa międzynarodowego i mająca służyć współpracy politycznej, kulturalnej i społecznej między narodami, całkowicie nie spełnia w b.Jugoslawii swojej funkcji. Podstawową zasadą działania sił pokojowych ONZ w terenie jest nieangażowanie się w konflikt. Nie mogą one stać się stroną sporu i nie mogą używać broni, chyba że w obronie własnej. Gdy wkracza ONZ strony konfliktu muszą przestrzegać pewnych reguł. A tymczasem w b.Jugosławii nie ma żadnych reguł. Zamiast kontrolować, nadzorować rozbrajanie, żołnierze w niebieskich beretach sami byli wielokrotnie kontrolowani, narażani na różne przykrości w zależności od zachcianek miejscowego „kacyka”. Ten, kto posiadał broń i mógł ją użyć kiedy chciał miał rację. Mimo nałożonego embarga konflikt trwał nadal, uzbrojenia przybywało, a żołnierze ONZ używani byli jako żywe tarcze.

W dniu 20 sierpnia 1994r. zaobserwowaliśmy masową ucieczkę ludności Velikiej Kladuszy. Byli to zbuntowani muzułmanie , którzy nie potrafili sami obronić się przed atakami bośniackich wojsk rządowych V Korpusu dowodzonego przez gen. Dudakowicza.

Ludność ta uciekała na terytorium Krainy, ponieważ ich przywódca Abdicz współpracował z Serbami. Myliłby się ten , kto by twierdził, że jest w stanie pokierować ucieczką przeszło 40 tys. ludzi. W panice , z obłędem w oczach, płaczem, krzykiem, nie zwracali uwagi na to, co się wokół dzieje , byle jak najprędzej, jak najdalej. Na początku nie istniała żadna służba zdrowia, nie działała żadna organizacja humanitarna. Z ustawionej przy drodze karetki, razem z sanitariuszem zakładaliśmy opatrunki, dawaliśmy tabletki, wykonywaliśmy iniekcje głównie przeciwbólowe i uspokajające. Obok z cysterny, nasi żołnierze wydawali wodę. Sytuacja była bardzo dramatyczna, brakowało materiałów opatrunkowych. Na szczęście nie było ciężko rannych. Ponieważ obserwatorzy ONZ przewidywali taki rozwój wypadków wyznaczono na tymczasowy obóz rejon dawnej fermy kurzej w miejscowości Batnoga, za zgodą miejscowych Serbów. Rozlokowanie uciekającej ludności,zaopatrzenie dodatkowo w namioty, koce trwało około 3 tygodnie. W tym czasie lekarze polskiego batalionu sami nieśli pomoc w miarę swoich skromnych możliwości. Zaczynaliśmy we trzech od udzielania pomocy w oparciu o jedną karetkę. Po dwóch dniach nad trzema samochodami pojawiła się plandeka. Zakres pomocy medycznej pierwotnie ograniczał się do udzielania pierwszej pomocy lekarskiej oraz zabiegów pielęgniarskich. Z uwagi na całkowity brak sprzętu chirurgicznego i niewielkie ilości materiałów opatrunkowych ograniczano się jedynie do zmian opatrunków jeden raz na 2-3 dni. Ewakuacja medyczna praktycznie nie istniała. Osób potrzebujących pomocy , głodnych, odwodnionych, przestraszonych były tysiące. Kroplówki podłączali wszyscy: polscy lekarze, miejscowi pielęgniarze, nasi żołnierze. Ludzie, głównie z udarami cieplnymi, leżeli na całej przestrzeni pod plandeką, a osoby towarzyszące stały i trzymały w rękach nad nimi worki z przetaczanymi płynami. W obozie w Batnodze przebywało około 30 tys. ludzi, głównie kobiet, dzieci i starców. Przez kilka dni czterech polskich lekarzy dzień i noc walczyło o utrzymanie przy życiu wielu ludzi. Na jednego lekarza przypadło w tym czasie około 300 pacjentów na dobę. Czerwony Krzyż oraz UNHCR dostarczał niewielkiej ilości lekarstw i środków opatrunkowych. Najcięższa sytuacja była z małymi dziećmi , brakowało jedzenia. Wreszcie dostaliśmy dwa namioty , w których zorganizowaliśmy punkty opatrunkowe i konsultacyjne oraz stanowiska do obserwacji osób po zasłabnięciach.

Zaczęliśmy pracować w dwóch grupach po dwóch lekarzy i zmienialiśmy się co dobę. Na dramatyczne wołanie o pomoc przez naszego szefa służby zdrowia po przeszło dwóch tygodniach przybyła do pomocy wojskowa lekarka duńska oraz medyczny team czeski. W następnej kolejności, w miejsce Dunki i Czecha , przybyli Jordańczycy i Ukraińcy, wreszcie team z Indonezji. Polacy pracowali cały czas . Po około sześciu tygodniach znalazło się dwoje lekarzy bośniackich. Wtedy to nastąpiła dalsza rozbudowa o kolejne namioty oraz próba udokumentowania całej działalności zapoczątkowana przez lekarza bośniackiego. Pojawił się też wspaniały zespół norweski, który głównie zajął się dziećmi. Około 10 dni pomagali „lekarze bez granic”, ale szybko zmęczyła ich ta praca, Przybyły stomatolog francuski wytrzymał 3-4 dni, spakował swój służbowy samochód-ambulatorium i wyjechał.
Po reorganizacji na miejscu były leczone przypadki internistyczne oraz z zakresu małej chirurgii, a także wykonywano zmiany opatrunków, Natomiast w przypadku konieczności operacji pacjenci byli transportowani do odległych o 40 i 60 km szpitali w Vojniczu i Glinie na terenie Krainy. Występowały bardzo duże trudności w zaopatrzeniu tak licznej grupy uchodźców w wodę pitną, którą dowozili cysternami głównie polscy żołnierze. Nasi żołnierze pełnili służbę ochronną w obozie.

Pilnowali zarówno części ambulatoryjnej jak i powstałej w międzyczasie części stacjonarnej, gdzie leżeli ranni po zaopatrzeniu lub po operacjach. Po około czterech tygodniach funkcjonowania obozu Ukraińcy zorganizowali łaźnię polową, z której korzystali uchodźcy jeden raz na dwa tygodnie. Niestety do wszystkich tych nieszczęść zaczęły stopniowo dochodzić kłopoty związane ze zmianą pory roku, szczególnie zimne i wilgotne bywały noce. Zaczęły się choroby dróg oddechowych i moczowych. Coraz więcej występowało nieżytów żołądkowo-jelitowych, zespołów bólowych kręgosłupa L-S, przypadków wszawicy oraz żółtaczki zakaźnej. Wśród dzieci masowo występowała ospa wietrzna. Nie było możliwości oddzielenia chorych zakaźnie. Znaczna ilość kobiet w wieku około 35 lat i starszych miała problemy z nadciśnieniem tętniczym. U wielu osób obserwowaliśmy nerwicę sytuacyjną. Spotykaliśmy się również z przypadkami symulacji zachorowań, ponieważ pacjenci poza lekami dostawali często racje żywnościowe, odzież, koce. Gdy nastała zima notowaliśmy przypadki zgonów u dzieci. W części szpitalnej zorganizowaliśmy izbę porodową, gdzie przychodziły na świat dzieci muzułmańskich wieloródek. Pierworódki woziliśmy do szpitali. Do połowy stycznia 1995r. Czyli przez 5 miesięcy, polscy żołnierze udzielali pomocy uchodźcom, których w Batnodze było około 30 tys. i około 14 tys. w miejscowości Turań, przy przejściu granicznym do Chorwacji. Średnio dziennie zaopatrywano około 400 pacjentów, czyli przez 150 dni lekarze pracujący w obozie w Batnodze interweniowali przeszło 60 tys. razy. Po tym okresie uchodźcy wrócili do odbitej w międzyczasie przez wojska serbskie i żołnierzy Abdicza Velikiej Kladuszy.

Reasumując opisaną sytuację trzeba stwierdzić ,że najważniejsze w przypadku masowego exodusu ludności jest:

  • wyznaczenie odpowiedniego miejsca na obóz /najlepiej w oparciu o stałe zabudowania , w pobliżu ujęć wodnych/
  • stałe zaopatrzenie ludności w żywność , wodę pitną, leki, środki higieniczne
  • jak najszybsza organizacja punktów pomocy medycznej zlokalizowanych pierwotnie w dwóch-trzech miejscach obozu, a następnie organizacja szpitala polowego z wydzieleniem części ambulatoryjnej i stacjonarnej
  • organizacja izolatorów dla chorych zakaźnie
  • organizacja łaźni i sanitariatów
  • wyznaczenie służb porządkowych z miejscowej ludności , dowodzonych jednak przez swoich żołnierzy
  • organizacja laboratorium polowego
  • zabezpieczenie ewakuacji medycznej
  • ewidencja ludności prowadzona przez miejscowych i Czerwony Krzyż
  • przygotowanie miejsc na cmentarz
  • stała łączność z dowództwem
  • ustalenie godziny policyjnej celem lepszego zabezpieczenia obozu przed dywersantami
  • pokonanie bariery językowej/tłumacze/.

Uważam, że polscy lekarze wojskowi są dobrze przygotowani do pełnienia zadań w najcięższych warunkach , czego dowodem była organizacja i praca w obozach uchodźców w Batnodze i Turaniu, na terenach byłej Jugosławii, wysoko oceniana przez lekarzy z innych kontyngentów oraz miejscową ludność.

Prezentacja do pobrania